Myśli zakompleksionego Polaka
Jeśli Żydzi mieliby stanowić dla Polaków jakiś wzór, to należałoby naśladować żarliwość wiary Abrahama, Izaaka, Jakuba i pobożnych rabinów. A nie hucpiarstwo i cwaniactwo rozmaitych geszefciarzy w służbie solidarności plemiennej.
Wbrew obiegowym opiniom Roman Dmowski nie był Polakiem katolikiem. Był Polakiem przyrodnikiem – nie tylko zresztą jeśli chodzi o poglądy, ale także wykształcenie. Postrzegał świat w kategoriach zwierzęcej walki o byt, która nie miała nic wspólnego z metafizyką. Kościół katolicki traktował, przynajmniej do okresu międzywojennego, instrumentalnie – jako moralnego wychowawcę i instytucję użyteczności społecznej. Bo przywódca i główny ideolog Narodowej Demokracji był nieodrodnym dzieckiem swojej epoki. A wtedy – w drugiej połowie XIX wieku – triumfy święciły pozytywizm, ewolucjonizm, darwinizm i generalnie naturalistyczne myślenie.
Jak skutecznie rywalizować
Tak więc Dmowski ujmował stosunki między narodami w kategoriach rywalizacji o przetrwanie. Dotyczyło to również Polaków i Żydów. A moment był szczególny: oto na gruzach feudalnej przeszłości rozwijał się kapitalizm. W rezultacie deklasacji szlachty władzę ekonomiczną, a potem i polityczną zaczęło przejmować mieszczaństwo.
Żydzi wyszli ze swojego getta. W nowej rzeczywistości jako rozproszony, mobilny naród bez własnego państwa poczuli się jak ryba w wodzie. Na przestrzeni dziejów bądź co bądź zdążyli się bardzo dobrze wyćwiczyć w tym wszystkim, co w warunkach nowoczesności stało się środkiem osiągania sukcesu. Domenami ich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta