Po Paryżu nie można zwlekać z Syrią
NATO nie ma zamiaru wypowiadać wojny dżihadystom. Nie znaczy to, że wszystko pozostanie po staremu.
Po zamachach w Paryżu francuskie lotnictwo zaatakowało szczególnie intensywnie dżihadystów w Syrii. Bombarduje ich pozycje od lata tego roku jako członek nieformalnej koalicji chętnych do zwalczania dżihadystów pod egidą USA. Skutki nie są imponujące.
Mnożą się jednak głosy wskazujące, że militarna operacja dokonana przez dżihadystów w centrum Europy jest wyzwaniem na miarę słynnego ataku na Nowy Jork i Waszyngton 11 września 2001 roku. Wtedy po raz pierwszy w historii sojuszu północnoatlantyckiego zastosowano art. 5 traktatu definiujący zasadę militarnej solidarności członków sojuszu. Oznacza to, że atak na jednego z partnerów jest traktowany jako atak na pozostałych członków, co zobowiązuje ich do udzielenia pomocy w odparciu ataku z zewnątrz.
Dokładnie w ten sposób NATO potraktowało atak Al-Kaidy na Stany Zjednoczone. Nazajutrz po zniszczeniu obu wież nowojorskiego World Trade Center NATO postanowiło zbadać, czy ma w tej sprawie zastosowanie art. 5. Trzy tygodnie później najwyższe gremia sojuszu doszły do wniosku, że atak Al-Kaidy spełnia...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta