Termini: koniec marzenia o Europie
Okolice stołecznego dworca stały się mekką pedofilów. Ich ofiary to nieletni uchodźcy, którzy liczyli na lepsze życie.
Korespondencja z Rzymu
Dworzec Termini (od 2006 r. im. Jana Pawła II) niedługo po tym, gdy go wybudowano w 1950 r., stał się jednym z centrów rzymskiej prostytucji. Tej żeńskiej szczególnie po 1958 r., gdy mocą ustawy zlikwidowano domy schadzek. To tu 1 listopada 1975 r. słynny reżyser Pier Paolo Pasolini jak zwykle podjechał po chłopca na noc, ale tym razem przypłacił to życiem. 18-letni złodziej Pino Pelosi dorabiający sobie jako męska prostytutka zatłukł artystę nad morzem w Ostii.
Od tej pory na Termini zmieniło się wiele, ale dworzec pozostał mekką amatorów płatnej męskiej miłości. Z tą różnicą, że sprzedających swoje ciało młodych Włochów całkowicie wyparli młodzi uchodźcy, czasem ledwie 13-letni. Na tragedię dzieci z Egiptu, Maghrebu i głębi Afryki, które uciekając przed jednym piekłem, wpadły w drugie, zwrócił uwagę Włochów wstrząsający reportaż tygodnika „L'Espresso" i kilka programów w telewizji.
Zła sława Termini jako miejsca, w którym prostytuują się śniadzi i czarni atrakcyjni chłopcy, ponoć już rok temu wylała się poza granice Włoch. Rzymska policja w towarzystwie kamer telewizyjnych przyłapała właśnie na gorącym uczynku amerykańskiego pedofila, emerytowanego inżyniera...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta