Sztuka jak piękny bibelot
Reżyser Jan Englert mówi Małgorzacie Piwowar o fascynacji Fredrą i dzisiejszej premierze w Teatrze TV.
Rzeczpospolita: Przeniósł pan akcję „Męża i żony" do lat 30. XX wieku, czyli 100 lat później, niż zapisał to autor. Po co poprawiać Fredrę?
Jan Englert: To, co nazywa pani poprawianiem, jest nadaniem nieco innego wyrazu scenicznego dla treści, której nie zmieniłem wcale – nie dopisałem autorowi tekstu ani nie zniszczyłem jego klasycznej formy. Gdyby ubrać aktorów w kostiumy z początku XIX wieku – tak jak zapisał to Fredro – byłaby to dzisiaj raczej ramotka. W naszej realizacji czas nie jest precyzyjnie określony – akcja może toczyć się i dziś. Widziałem kilka realizacji „Męża i żony" – od rozgrywającej na podwórkowym trzepaku blokowiska po kąpiel w wannie. Akcję można przenieść wszędzie. Rzecz w tym, żeby postaci nie przestały mówić fredrowskim językiem, czyli prowadziły inteligentny dialog i zachowywały się tak, jak to zapisał autor. Hrabiowie z czasów Fredry mają w naszym przedstawieniu odpowiedników w postaci dzisiejszych celebrytów albo, jeśli ktoś woli, przedstawicieli śmietanki towarzyskiej. U Fredry bohaterowie podjeżdżają końmi, u nas samochodem. Tekst jest zabawny, komediowy. Wymaga traktowania, jakby...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta