Życie po czasach świetności
Praktycznie w każdej suterenie przy kurowskim rynku jest sklep albo pracownia futrzarska. Kożuchy nadal są w modzie. I Kurów na tym korzysta.
Wśród klientów – Ukrainki, Niemcy. Widać auta z dyplomatycznymi rejestracjami. Ale tłoku nie ma, to nie sezon. A w większości zakładów napis: proszę dzwonić. Przy kasie zazwyczaj właściciel.
Oczywiście biznes nie jest już taki jak kiedyś. Nie ma już dużego, kiedyś największego w Polsce zakładu futrzarskiego, z którym małe firmy współpracowały na różne sposoby, a jakości produkcji zazdrościli kuśnierze spod Nowego Targu. Państwowe przedsiębiorstwo nie wytrzymało przejścia z gospodarki planowanej na rynkową i zbankrutowało, mimo że moda na kożuchy w końcu lat 80. panowała w najlepsze. W halach produkcyjnych w najlepszym czasie pracowało tam nawet 2 tys. osób, a Państwowe Zakłady Futrzarskie były jednym z największych pracodawców na Lubelszczyźnie. Wprowadzenie gospodarki rynkowej i otwarcie granic spowodowało, że popyt na kożuchy spadł. Można było wówczas kupić wprawdzie gorszej jakości, ale znacznie tańsze kożuchy rosyjskie. Albo ortalionową kurtkę w Niemczech.
Bo zimy za ciepłe
Zakłady futrzarskie zostały spółką Skarbu Państwa, poddano je restrukturyzacji, po której w zasadzie już się nie podniosły. Zmieniali się prezesi, ostatecznie spółka przeszła w ręce bardzo przedsiębiorczego Bogusława Bagsika, znanego z afery...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta