Reforma straconej szansy
MEN zbyt mocno wierzy we wpływ zmiany struktury szkół na efekt nauczania. Za dwa–trzy lata okaże się, jak bardzo gorzką dostaniemy herbatę, mimo tak solidnego mieszania – pisze nauczyciel.
Poziom dyskusji o zmianach w edukacji sięgnął dna, a dyskutanci dawno porzucili pozory bezstronnej refleksji. Zmiana ustroju szkół nie jest żadnym pandemonium, w edukacji bywał już większy chaos. Grubą przesadą jest twierdzenie, że gwarantem wysokiego poziomu nauki miałaby być nienaruszalność struktury ustanowionej reformą AWS. Nie jest też prawdą, jakoby powrót chemii i fizyki do podstawówek jest niemożliwy z racji niedoborów pracowni albo nauczycieli. I nie ma nic złego w zaczynaniu kursu historii od inspirujących 10-latka personalnych wzorców.
Reforma nie była i wciąż nie jest skazana na porażkę. Ale sukcesu też automatycznie nie można jej zagwarantować. Reformator musi mieć sojuszników wewnątrz zmienianej struktury, a ogólne przesłanki zmian musi potrafić spasować z mocnymi elementami reformowanego systemu. I tu leży właśnie problem, bo „dobra zmiana" w oświacie nie szuka sojuszników, to bardziej rządy szamana nad ciemnym ludem. Ministerialnych strategów widziano zaś ostatnio w okolicy wysp Bergamutów.
Gdy ważyły się losy harmonogramu reform, słychać było głosy: „Jak się zmienia powoli, to się wszystko rozkraczy". Nie zadbano o szczegóły i metodykę zmian. Dlatego dziś wielu nauczycieli i rodziców idzie do szkoły z poczuciem, że zegarek postanowiono naprawiać łomem.
Szkoła dla ludzi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta