Samorządowe bajki Platformy
Propozycje PO przed wyborami lokalnymi mają jedną wspólną wadę. Do ich wprowadzenia wymagane byłyby zmiany ustrojowe, które może przeprowadzić jedynie większość parlamentarna. Tę zaś partia dwa lata temu utraciła – pisze publicysta z ruchu Bezpartyjni Samorządowcy.
Niedawna konwencja Platformy Obywatelskiej miała być nowym otwarciem głównej partii opozycji. PO zadeklarowała początek długiego marszu, który ma się skończyć zwycięskimi wyborami parlamentarnymi, potwierdzonymi późniejszą wygraną w wyborach prezydenckich. Warto więc przeanalizować pierwszy krok – w stronę wyborów samorządowych. Ten pokazuje bowiem zawsze i kierunek, i styl marszu.
Podczas konwencji padły długo oczekiwane słowa o zjednoczeniu opozycji, jednak lider nie wymienił żadnych partii, tylko KOD, czarne marsze, a więc „środowiska". Zwolennicy zjednoczenia będą więc musieli poczekać.
Platforma pragnie wyjść ze ślepego zaułka, w który sama się wpędziła deklaracją o „totalnej opozycji". Widocznie z badań wyszło, że ta totalnie negująca postawa – choć ekscytuje twardy elektorat i pozwala królować w konkurencji „kto bardziej dowali PiS-owi" – nie daje na dłuższą metę szans na wyjście z narożnika. Po prostu taka postawa nie poszerza elektoratu PO. Mamy więc zmianę – od konwencji Platforma to nie lider „totalnej opozycji", ale autor „totalnej propozycji".
Decentralizacja poprzez centralizację
Analiza programu PO wydaje się zajęciem mało praktycznym, gdyż plemienność naszej polityki i plebiscytowy charakter wyborów samorządowych nie zachęcają zwolenników którejkolwiek ze stron wojny...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta