Sądowa opieszałość
Wielokrotnie skazywanego za przestępstwa gospodarcze sąd wypuszczał na wolność, a ten podpisywał kolejne umowy i brał zaliczki.
To przypadek Tomasza M., który zakaz prowadzenia działalności gospodarczej dostał dopiero w zeszłym roku, choć mógł już siedem lat temu. Sęk w tym, że wymiar sprawiedliwości nie działał tak, jak powinien.
Już siedem lat temu można było tę sprawę zakończyć. Właśnie wtedy Tomasz M. został skazany. Połączono mu prawie pół setki wyroków (głównie za oszustwa) w jeden. W więzieniu powinien siedzieć do 2042 roku. Dlaczego był więc na wolności i prowadził działalność, podpisując umowy? Bo sąd wypuścił Tomasza M. na wolność z powodu złego stanu zdrowia, a przerwę w karze przedłużał... dziesięć razy. Więcej w reportażu Jana Kunerta.
W drugiej części programu reporterzy wrócą do sprawy Wiesława Juszczaka. Urzędnicy, choć pierwotnie zgodzili się, żeby otworzył salę weselną, potem się z tego wycofali i kazali mu ją rozebrać. Co się zmieniło? —rbi