Grenlandia to nie Katalonia
To jedynie kwestia czasu, ale największa wyspa świata uzyska niepodległość od Danii.
Wtorkowe wybory do władz autonomii Grenlandii obserwowano nie tylko w Kopenhadze z największą uwagą. Także w Pekinie i Waszyngtonie, gdyż należąca do Danii wyspa staje się przedmiotem rywalizacji mocarstw.
Dla wszystkich jest jasne, że wyspa zmierza do niepodległości, o której marzy zdecydowana większość mieszkańców. Prawie 90 proc. z nich to Inuici, czyli rdzenni mieszkańcy arktycznych obszarów świata.
Zwolennikami niepodległości są oba największe ugrupowania: partia socjaldemokratyczna Siumut dotychczasowego premiera Kima Kielsena, która wygrała wybory, oraz ugrupowanie Inuit Ataqatigiit, prawdopodobny partner koalicyjny socjaldemokratów. Dążenie do niepodległości jest na wyspie rzeczą tak oczywistą, że sprawa ta nie była nawet przedmiotem kampanii wyborczej.
Kopenhaga wie o tym doskonale od dawna i nic nie wskazuje na to, aby miała przygotowywać się do siłowej konfrontacji z separatystami wzorując się na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta