Poszukiwacze kosmicznej arki
Film | „Han Solo" nie wnosi nic nowego do cyklu „Gwiezdnych wojen", ale sprawdza się jako kino przygodowe w doborowej obsadzie. Od piątku na ekranach. Marcin Kube
Początkowo film mieli kręcić Phil Lord i Christopher Miller odpowiedzialni za cykle komediowe, które podbiły serca widzów: „Lego: Przygoda" i „21 Jump Street". Jednak Disney, który w 2012 r. odkupił od George'a Lucasa prawa do „Gwiezdnych wojen", zamiast iść w stronę błyskotliwej komedii, postawił na sprawdzone kino akcji.
Po serii spięć między lubiącym improwizację reżyserami a koncernem, dla którego czas to pieniądz, w miejsce duetu zatrudniono hollywoodzkiego wygę Rona Howarda („Apollo 13", „Kod da Vinci" i „Wyścig"). Szkoda, bo opowieść o najbarwniejszej postaci z całej gwiezdnej serii, którą przed laty wykreował Harrison Ford, miała olbrzymi potencjał komediowy. Disney wybrał jednak akcję.
Powstało kino rozrywkowe na przyzwoitym poziomie, ale trudno w filmie Howarda znaleźć wartość dodaną, która wyróżniłaby go wśród dziesiątek komiksowych produkcji zalewających dziś kina i telewizję.
Sowieckie Gotham
„Han Solo" nie na darmo jest reklamowany jako kosmiczny western, bo wybuchom w filmie nie ma końca, a pościg goni pościg. Bohaterowie zmieniają sojusze jak rękawiczki. Wrogowie z jednej sceny w następnej zmieniają się w sojuszników i na odwrót. Ważniejsze od...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta