Synku, kto cię zastrzelił?
O strzałach w Wujku dowiedziała się z Wolnej Europy. O tym, że ciężko ranny został jej syn – od jego kolegów. A potem był ponad miesiąc czuwania przy konającym Janku i lata czekania na wyrok dla morderców.
Od początku stanu wojennego mama chodziła bardzo zdenerwowana, wszyscy próbowaliśmy ją uspokoić. 16 grudnia powiedziała, że z Jankiem coś się stało" – opowiadała po latach Małgorzata, siostra Jana Stawisińskiego, najmłodszej ofiary masakry w Wujku.
16 grudnia 1981 r., trzy dni po wprowadzeniu stanu wojennego, wojsko i milicja spacyfikowały strajkującą katowicką kopalnię Wujek. Funkcjonariusze plutonu specjalnego Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej otworzyli ogień do górników.
Według jednej z relacji, 21-letniego Jana Stawisińskiego tego dnia nie powinno być w kopalni, gdyż był chory i miał zwolnienie. Przyszedł, bo uważał, że wraz kolegami powinien bronić Wujka i idei Solidarności. Zapłacił za to życiem – ciężko raniony, konał przez 40 dni. Dawni działacze podziemia wciąż go wspominają w przypadające na koniec stycznia rocznice jego śmierci i pogrzebu.
„To już trup"
W 1979 r. Jan, elektromonter po zawodówce, który niedawno został uczniem koszalińskiego Technikum Elektryczno-Elektronicznego, dorabiał w wolnym czasie jako ratownik w nadmorskich kąpieliskach. Tam jeden z wczasowiczów, górnik, namówił go na wyjazd do pracy w kopalni na Górny Śląsk. Chłopak podjął wyzwanie i z Koszalina, w którym mieszkał z rodzicami oraz dwiema siostrami, przeprowadził się do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta