W Polsce wciąż opłaca się fałszować sztukę
Wytrawnym biznesmenom jest wstyd, kiedy odkryją swój trefny zakup. Zdarza się, że nie zgłaszają falsyfikatów, tylko je ukrywają. Wolą przełknąć stratę, niż przyznać, że dali się nabrać. I boją się, że odium spadnie na całą ich kolekcję - mówi Wojciech Szafrański, prawnik, ekspert rynku sztuki.
Plus Minus: O rynku sztuki słyszymy chyba jedynie przy okazji rekordów aukcyjnych i kradzieży.
Bo sztuka jest w Polsce zagadnieniem niszowym. Dopiero co zapadł w wyrok w sprawie kradzieży tzw. kolekcji Goebbelsa, o której media się rozpisywały. W lipcu 2016 r. policja zatrzymała furgonetkę z 87 dziełami sztuki, i to jakimi! Kandinsky, Schiele, Munch, Dali. Na odwrocie prac były nazistowskie pieczęcie, więc istniało podejrzenie, że to dzieła zrabowane w czasie II wojny. Skradziono je poznańskiemu kolekcjonerowi – i to w jaki sposób! Właściciel wydał je dobrowolnie sprawcom podającym się za policjantów. A co jeszcze ciekawsze – zdecydowana większość obrazów to były falsyfikaty. Z 87 tylko cztery okazały się autentyczne. Jako biegły w sumie wyceniłem je na ok. 30 tys. zł.
Ile wspólnego ma film „Vinci" o kradzieży dzieł sztuki z grupą policyjną o tej samej nazwie zajmującą się odzyskiwaniem dzieł?
Niewiele. Grupa „Vinci" oficjalnie powstała w 2006 r. po serii kradzieży w kościołach w Małopolsce (film wszedł na ekrany w 2004 r. - red.). Wcześniej nie było w Polsce komórki wyspecjalizowanej w ściganiu przestępczości przeciw dziedzictwu. A na przykład na Zachodzie, we Włoszech, jest taki poziom specjalizacji, że są grupy karabinierów zajmujące się wyłącznie ściganiem przestępstw związanych np. tylko z podwodnym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta