Stauffenberg przybywa do Kozienic
Maciej Olex-Szczytowski Gdyby ocalał, według systemu sądów norymberskich odpowiadałby za zbrodnie wojenne i przeciwko ludzkości. Tymczasem współcześni Niemcy otoczyli go najprawdziwszym kultem – pisze historyk.
Niemcy raczej z obowiązku uczestniczą w międzynarodowych obchodach okrągłych rocznic związanych z II wojną światową, takich jak tegoroczne 75-lecie desantu na Normandię lub nadchodzące 80-lecie wybuchu wojny. Za to nasi zachodni sąsiedzi będą z pompą celebrować 75. rocznicę 20 lipca 1944 r. Tego dnia Claus Schenk hrabia von Stauffenberg, kierując nieudanym puczem, usiłował zabić Führera, podkładając bombę w Wilczym Szańcu. To wydarzenie stało się osnową kultu Stauffenberga i jego kompanów, jaki dziś w Niemczech panuje. Jutro kanclerz Merkel przyjmie paradę w Berlinie i przemówi do rekrutów. Gdy z Polski będziemy śledzić te obchody ku czci niemieckich „bohaterów", powinniśmy sobie postawić pytanie: czy ta szczególna rocznica powinna nas zajmować?
Kult zbrodniarzy
Otóż powinna. Kult Stauffenberga dał bowiem podwaliny dla rozpowszechniającej się obecnie w Niemczech i Unii Europejskiej historycznej narracji, wedle której naród niemiecki nie jest odpowiedzialny za zbrodnie hitleryzmu, bo był okupowany przez odrębną od Niemców bandę „Nazistów" i... stawiał opór. Pod koniec wojny Niemcy zostały więc „wyzwolone", tak jak Francja czy Belgia. Od tego jest już bardzo krótki dystans do opowieści, że Holokaust był międzynarodowym przedsięwzięciem, popełnionym przez tych dziwnych „Nazistów" wraz z ich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta