Plastikowe łódeczki porwane przez tsunami
Powinniśmy byli dać sobie spokój z marketingiem czy pozyskiwaniem fanów na Facebooku i po prostu zająć się swoją najważniejszą pracą, czyli dziennikarstwem. Powinniśmy byli robić to, w czym byliśmy najlepsi.
Na wstępie chciałbym przyznać się do pewnej stronniczości: uwielbiam Forda. To potężne, konkretne amerykańskie przedsiębiorstwo produkcyjne, firma zajmująca przez dziesięciolecia jedno z czołowych miejsc w rankingu Fortune 500 obok najpopularniejszych marek na świecie. Ford ma 200 tysięcy pracowników i sprzedaje 6 milionów pojazdów rocznie, generując 150 miliardów dolarów rocznego dochodu przy 8 miliardach zysku netto. Ford jest korporacyjnym odpowiednikiem lotniskowca. Kierowanie czymś tak wielkich rozmiarów jest nie lada wyzwaniem.
Główna siedziba firmy to ogromna, dwunastokondygnacyjna forteca ze szkła i stali wzniesiona w latach 50. XX wieku, symbol zuchwałości i pewności siebie typowych dla Ameryki tamtego okresu. Hol emanuje tą samą cichą potęgą: powściągliwością, profesjonalizmem, niemalże dostojeństwem. Można poczuć się tu jak w muzeum – klasyczne mustangi i pick-upy stoją odgrodzone od gości, żeby ci ich nie dotykali i nie wsiadali do środka. Nie ma tu miejsca na ekscentryczny wystrój typowy dla start-upów. Jest za to dużo ciemnego drewna. To poważne miejsce, w którym poważni dorośli ludzie robią poważne rzeczy.
Tylko że dzisiaj jest trochę inaczej. We wrześniowy poniedziałek w 2016 roku jakiś palant wozi się po korytarzu na dwudziestokilogramowej elektrycznej deskorolce, chwiejąc się i machając rękami dla utrzymania równowagi,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta