Rozumiał futbol jak mało kto
1 września 1989 roku zginął Kazimierz Deyna, pierwszy polski piłkarz, któremu postawiono pomnik. Od tragicznego wypadku w USA minęło 30 lat, ale na stadionie Legii i na ulicach Warszawy Deyna wciąż żyje.
Ostatni mecz w Warszawie rozegrał we wrześniu 1979 roku. Pół wieku temu wywalczył z Legią mistrzostwo Polski. Kiedy patrzy się na trybuny stadionu Wojska Polskiego przy Łazienkowskiej, nie widać na nich wielu ludzi, którzy pamiętaliby go z boiska. Mimo to kibice umieszczają Deynę na swoich sztandarach. Na Łazienkowskiej stoi jego pomnik, na stadionie są dwie tablice pamiątkowe, jedna z trybun nosi jego imię, Poczta Polska wydała właśnie poświęcony mu znaczek, ogólnopolski turniej im. Kazimierza Deyny organizuje PZPN, a lokalnych turniejów o puchar Deyny jest wiele.
Dom w Starogardzie
Deyna wychowywał się w skromnym domu w Starogardzie Gdańskim, w rodzinie, w której było dziesięcioro dzieci: trzech chłopców i siedem dziewczynek, wśród nich jedna adoptowana. Obydwaj starsi bracia opiekowali się Kaziem i raczej mu ustępowali. Rywalizował więc z siostrami, które musiały się godzić na jego młodzieńcze fanaberie. Nie lubiły, na przykład, stać w bramce na podwórku, ale nie miały wyjścia. Najpierw na nich ćwiczył zwody i strzały, nim stały się słynnymi „rogalami" i „kaczkami". Siostry piszczały, śmiały się, wiedząc, że brat i tak postawi na swoim. I wszyscy bardzo się kochali, bo to była normalna rodzina.
Po siostrach przyszła kolej na rówieśników w klubie Włókniarz, ale oni byli dla niego za słabi. Szybko...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta