Przyjemność znaleziona w dołkach
Polacy zaczęli grać. Zapisują się do klubów, z pasją ćwiczą technikę, coraz częściej startują w turniejach i wydają pieniądze na golfowe podróże. Kto wykorzysta ten trend, nie pożałuje Materiał powstał we współpracy z Santander Bank Polska
Tradycja sięga przedwojnia. Nie jest tak głęboko zakorzeniona jak w Szkocji, ale golfowe przewodniki z początku XX wieku wskazywały m.in., że istnieje Warsaw Golf Club, założony w stolicy w 1923 roku, ma 9-dołkowe pole przy ówczesnej ulicy Nowosieleckiej z wpisowym 50 zł i roczną opłatą w wysokości 100 zł. Potem golf zniknął z Polski na ponad pół wieku. Odrodził się na początku lat 90. ubiegłego wieku.
Rynek wschodzący
Po 25 latach od drugiego początku można twierdzić, że dla świata biznesu wokółsportowego to całkiem obiecujący rynek wschodzący, i choć powolny start tego nie zapowiadał, golf znów odnajduje swoje ważne miejsce nad Wisłą.
Do pełnej satysfakcji polskich miłośników tego sportu na razie jeszcze daleko. W ostatnim z cyklicznych raportów firmy doradczej KPMG „Golf Participation Report for Europe 2018" są dane: na jedno pole w Polsce przypadało 1,16 mln obywateli. Porównania z golfowymi potęgami pokazują, że to bardzo dużo – w Szkocji ten wskaźnik to 9,6 tys. osób na pole, w Anglii – 29,5 tys., w bliższych nam krajach Europy też jest znacznie lepiej: w Niemczech 113,1 tys., w Czechach 99,1 tys.
Polska jest jednak w trójce krajów, w których przyrost liczby grających jest najszybszy – w 2017 r. wyniósł już 20 procent. Równie ważne jest to, że pominąwszy niewielkie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta