Australijskie inferno
Na antypodach wciąż płonie busz. Stan Nowa Południowa Walia zamienił się w morze ognia i dymu, w którym giną niezliczone ilości zwierząt i roślin.
Czy najgorsze przewidywania klimatologów zaczynają się spełniać? Czy gigantyczne pożary w Australii stają się zjawiskiem, które każdego roku bezpowrotnie wyniszcza unikalną australijską florę i faunę? Czy można powiązać hipotezę o globalnym ociepleniu z pożogą, która trawi ogromne przestrzenie południowego kontynentu? Tegoroczny pożar jest 86. tego typu katastrofą, która w ciągu ostatnich 150 lat nawiedziła Australię. Najbardziej przypomina wielkie pożary z lutego 2009 r., kiedy ogień odebrał życie 173 osobom.
Na pożary najbardziej narażony jest stan Nowa Południowa Walia, który jest dwukrotnie większy od Polski. Przeważająca część Australii znajduje się w strefie oddziaływania bardzo suchego klimatu kontynentalnego. To oznacza, że niewysoka, krzaczasta roślinność buszu jest sucha jak wiór. Do kompletnego przepisu na wielki pożar potrzeba tylko tak wysokich temperatur jak w tym roku, bardzo suchego powietrza i wiatru. Te trzy czynniki łączą się ze sobą niemal co roku wraz z końcem australijskiej wiosny.
Czarne święta
W lutym 2009 r. wielkie pożary buszu pochłonęły w Australii 173 ofiary śmiertelne. Miały one taką skalę i intensywność, że doszukiwano się świadomych podpaleń. W pewnym momencie pożoga zaczęła zagrażać wielkim australijskim miastom...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta