W pewnym momencie to już leciało na łeb na szyję
Właściwie do dziś nie wiadomo, kto jest członkiem SLD, a kto nim nie jest. I mam przekonanie graniczące z pewnością, że same władze partyjne tego nie wiedzą - mówi Kazimierz Chrzanowski, były szef małopolskiego SLD, radny klubu Przyjazny Kraków.
Plus Minus: Wiele lat działał pan w SLD, przez trzy kadencje był pan posłem Sojuszu, a w ostatnich wyborach parlamentarnych chciał pan kandydować do Sejmu z listy Koalicji Obywatelskiej. Skąd ten pomysł?
Kandydowałem do Rady Miasta Krakowa, od lat jestem radnym klubu Przyjazny Kraków. W ostatnich wyborach był to komitet wyborczy wyborców Jacka Majchrowskiego Obywatelski Kraków, w którego skład weszły również Platforma i Nowoczesna, stąd też dostałem propozycję startu do parlamentu. Ostatecznie wybrałem pracę w radzie miasta i do Sejmu nie kandydowałem.
A co na pana pomysły mówili koledzy z SLD?
Twierdzili, że już nie należę do partii. Ale ja nigdy nie wystąpiłem z Sojuszu, należę od lat do tego samego koła w Nowej Hucie i moim zdaniem to jest jedyne koło, które sprawnie działa. Prawdą jest, że moje koło popadło w konflikt z zarządem SLD w Małopolsce. Przeciwko mnie wystąpiła Joanna Senyszyn, postanowiła usunąć mnie ze stanowiska szefa małopolskiej organizacji. Wciągnęła do partii swoich asystentów, żeby zwiększyć na to szanse, i wygrała. Ale ci nowi członkowie zaczęli odchodzić, w partii zapanował galimatias, który trwa po dziś dzień, a ludzie coraz bardziej odsuwali się od Sojuszu. W konsekwencji przegrała Joanna Senyszyn, nie uzyskała mandatu do Parlamentu Europejskiego i skonfliktowana z działaczami opuściła...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta