Oscarowa droga „Bożego Ciała”
Leszek Bodzak, producent filmu Jana Komasy, mówi o kulisach oscarowej rywalizacji, ujawnia tajemnice kampanii PR.
Gala oscarowa już w niedzielę. Napięcie rośnie?
Nie. Czujemy oczywiście zdrową ekscytację, ale mamy też w sobie spokój i radość. Zaszliśmy już bardzo daleko. Zaczynając zdjęcia do filmu, nie mogliśmy nawet o tym marzyć.
W ostatniej dekadzie aż cztery polskie produkcje dostały nominacje w kategorii filmu zagranicznego. W 2012 r. „W ciemności" Agnieszki Holland, w 2015 r. „Ida" Pawła Pawlikowskiego, w 2019 r. znów Paweł Pawlikowski i jego „Zimna wojna", a teraz „Boże Ciało" Jana Komasy. Jednak Holland i Pawlikowski byli znani. Wy zaczynaliście niemal od zera i musieliście pokonać ponad 90 kandydatów z innych krajów.
To prawda. Także wcześniejsze nasze nominacje, w tym cztery Andrzeja Wajdy, również przypadały twórcom o znanych nazwiskach, a wyróżnione filmy na ogół były wielkimi produkcjami głęboko zakorzenionymi w historii Polski. My pokazaliśmy skromne, współczesne kino, zrobione przez młodych ludzi. Trzeba więc powiedzieć, że od momentu, gdy „Boże Ciało" zostało zgłoszone do oscarowej konkurencji przez cztery ostatnie miesiące wykonaliśmy ogromną pracę promocyjną.
Pierwszy sukces odnieśliście, gdy na festiwalu w Wenecji w sekcji „Giornate delli Autori" odbyła się światowa premiera „Bożego Ciała". Dostaliście tam nagrodę Label Europa Cinemas,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta