Uśpione zdolności ducha
Tomasz Grabowski OP Jest tylko jeden rodzaj nadziei, który ma wystarczająco silne podwaliny, by nie zachwiać się w sytuacji bez wyjścia. „Choćby mnie zabił, Jemu będę ufał" (Księga Hioba 13,15)
Kiedy to się skończy? – to chyba najczęściej zadawane pytanie w ostatnich tygodniach. Śledząc wykresy prezentujące liczbę osób zarażonych, czekamy na wypłaszczenie się krzywych. Te jednak pozostają nieczułe na nasze oczekiwania i choć jednego dnia zdają się przechylać we właściwym kierunku, drugiego odginają się, by ponownie niepokojąco przypominać funkcję wykładniczą. Pojawienie się kolejnych danych budzi mieszaninę niepokoju i nadziei, zanim zdamy sobie sprawę ze znaczenia liczb. Napięcie, które w takiej chwili odczuwamy, jest wynikiem zawieszenia pomiędzy pragnieniem dobrych informacji a obawami, że dziś jeszcze nie nadejdą. Optymizm miesza się z niedowierzaniem, kwestionującym zasadność oczekiwania na pozytywne wiadomości.
Dzień po dniu coraz bardziej brakuje podstaw, by zaufać tlącej się nadziei, którą skutecznie gasi racjonalny osąd danych. Pozostaje zatem jedynie czekać, aż sprawy same przyjmą pozytywny obrót, rządząc się prawami, na które pojedynczy obserwator ma znikomy – jeśli jakikolwiek – wpływ. Lepiej nie łudzić się, a jedynie spokojnie oczekiwać końca, który przecież kiedyś musi nadejść.
Nadzieja zdaje się być nieprzydatna, jest jedynie upartym trwaniem przy blednącej wierze w lepsze jutro. Może dotyczyć co najwyżej tego, że osobiście nie przydarzy nam się zakażenie. W zasadzie i tu nie trzeba odwoływać się do nadziei, wystarczy mycie rąk i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta