Przestał się bać
W maryjności prymasa Stefana Wyszyńskiego było również miejsce na uczuciowość, jak w każdej relacji z matką, ale nie ona w niej dominowała.
Jan Paweł II skarżył się kiedyś swojemu biografowi George'owi Weiglowi, że liczni autorzy próbują go opisać „fragmentarycznie" – jako kapłana, poetę, intelektualistę, sportowca, aktora itd. A jego nie można zrozumieć bez poznania wnętrza, czyli bez dotarcia do „człowieka wewnętrznego". Tak samo było w wypadku kardynała Stefana Wyszyńskiego. To w jego duchowym świecie, którego centrum stanowił Bóg, tkwiło źródło wszystkich zewnętrznych działań. Jedność tego, co wewnętrzne, i tego, co zewnętrzne – jedność myślenia i działania – sprawiała, że był człowiekiem spójnym, integralnym.
Wiara Stefana Wyszyńskiego była silna. „Niezachwiana i dziecięca", jak mówił kardynał Józef Glemp, jego następca, a wcześniej przez dwanaście lat sekretarz. Była to wiara dziecka ufającego bezgranicznie Bogu Ojcu i Matce Maryi.
Prymas Wyszyński wyznał kiedyś, że nigdy nie miał wątpliwości związanych z wiarą. I tak było od dziecka. Wiarę przekazali mu rodzice – matka Julianna i ojciec Stanisław, organista, który, jak zapamiętał Stefan, długie godziny spędzał na modlitwie w świątyni w nadbużańskiej Zuzeli. Rodzice klękali wieczorem z dziećmi do pacierza, nieraz jeździli na pielgrzymki na Jasną Górę i do Ostrej Bramy, dyskutując o tym, która Matka Boża – z Częstochowy czy z Wilna – jest bardziej skuteczna w wysłuchiwaniu modlitw.
Przyszły prymas wzrastał w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta