Jednoimienne idą na dno
Dr n. med. Adam Dyrda Dr hab. Adam Dyrda Popełnione błędy są nieodwracalne. Można jednak minimalizować ich koszty. Pacjenci i personel oczekują od Ministerstwa Zdrowia jasnego komunikatu.
Najpoważniejszymi problemami szpitali jednoimiennych są niejasna przyszłość i odejścia personelu. Pod znakiem zapytania stoi powrót tych jednostek do normalnej pracy po epidemii.
Ratuj się, kto może!
Na łamach „Rzeczpospolitej" z 12 maja („Bez słuchania lekarzy nie wyleczmy choroby!") przewidywaliśmy, że rezultatami decyzji Ministerstwa Zdrowia będą odejścia personelu i paraliż szpitali jednoimiennych. Postulowaliśmy pilną reorganizację działania tych szpitali. Ta nie nastąpiła, a nasze przewidywania niestety okazały się trafne.
Wśród personelu szpitali jednoimiennych panuje nastrój, jak w załodze „Titanica" po zderzeniu z górą lodową. Ratowaniu czego się da towarzyszy panika. Dalsze losy wielu szpitali pozostają niewiadomą. Przyczyną katastrofy nie jest sama epidemia, lecz decyzje polityków. Resort zdrowia do walki z chorobą skierował w całości największe szpitale w regionach, ignorując, że przed epidemią każdego miesiąca szpitale te realizowały tysiące zabiegów specjalistycznych.
Pacjentów pozbawiono dostępu do opieki medycznej, a lekarzy specjalności nieprzydatnych w leczeniu Covid-19 skazano na depresyjną bezczynność. Oddziały specjalistyczne (m.in. chirurgii, ortopedii, okulistyki, laryngologii, ginekologii i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta