Nie ma przyzwolenia na trwałe zwiększanie długu
Choć w dobie pandemii cały świat się zadłuża, nie jest to argument na rzecz wykreślenia z polskiej konstytucji limitu długu publicznego. Tak sądzi zdecydowana większość z 30 ekonomistów ankietowanych przez „Rz". GRZEGORZ SIEMIONCZYK
Kryzys gospodarczy wywołany przez pandemię Covid-19 doprowadzi do znaczącego wzrostu długu publicznego Polski. Licząc zgodnie z ogólnoeuropejską definicją, może się on zbliżyć do 60 proc. PKB. Dług liczony zgodnie z krajową definicją będzie niższy, bo większość antykryzysowych wydatków rząd powierzył instytucjom, które formalnie nie należą do sektora finansów publicznych. Do stosowania takich księgowych sztuczek rząd jest poniekąd zmuszony.
Wzrost długu w pobliże zapisanego w Konstytucji RP limitu, wynoszącego właśnie 60 proc. PKB, a nawet progu ostrożnościowego z ustawy o finansach publicznych na poziomie 55 proc. PKB, wymuszałby natychmiastowe cięcia wydatków publicznych lub podwyżki podatków. Najbliższe lata nie będą zaś sprzyjały takim oszczędnościom. Nawet jeśli pandemia dobiegnie końca, a polska gospodarka wróci na ścieżkę wzrostu gospodarczego, polityka zaciskania pasa może wymusić na Polsce rezygnację z ambicji rozwojowych związanych m.in. z zieloną transformacją w energetyce, budową CPK, sieci szybkiej kolei czy powszechnie dostępnych mieszkań.
To argumenty grupy młodych głównie ekonomistów, którzy podpisali się pod opublikowanym na początku lipca apelem o likwidację konstytucyjnego limitu długu publicznego. W tym samym mniej więcej czasie postulat jego podwyższenia do 90 proc. PKB wysunął Jakub Sawulski, główny...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta