Do Paryża na luzie
Trener Igi Świątek Piotr Sierzputowski o postępach swojej podopiecznej, specyfice gry w chłodzie i pułapce, jaką jest turniej Roland Garros.
Wyspał się pan po zwycięstwie Igi w ćwierćfinale?
Tak sobie. Wróciliśmy do hotelu około północy. Zjedliśmy, ogarnęliśmy się i było już bardzo późno. Kiedy byłem na śniadaniu, Iga jeszcze dosypiała.
Początek meczu z Martiną Trevisan był trudny, Iga grała mniej pewnie niż w poprzednich spotkaniach. Dlaczego?
Złożyło się na to kilka czynników. Pojawiło się trochę stresu, głowa była gdzie indziej, a poprzedni mecz na tym samym korcie trwał bardzo długo i musieliśmy przedłużyć rozgrzewkę. Początek faktycznie nie był łatwy. Pojawiły się momenty wahania, Iga grała na prostych nogach. Jednak im dalej w las, tym wszystko wyglądało lepiej. Dostała wsparcie z trybun i od nas, z boksu trenerskiego.
Bardzo długo czekaliście na początek meczu, bo przedłużało się spotkanie Diego Schwartzmana z Dominikiem Thiemem. Ile razy zaczynaliście rozgrzewkę?
Mieliśmy szczęście, bo popełniliśmy tylko jeden falstart. Zakładaliśmy, że mecz chłopaków potrwa długo, ale potem myśleliśmy, że w czwartym secie Thiem już sobie poradzi. Długie oczekiwanie zawsze jest męczące, trudno się wówczas dobrze rozgrzać i skoncentrować. Warunki były jednak takie same dla obu zawodniczek.
Iga jest wyżej w rankingu, więc była faworytką. Teraz, dzięki temu doświadczeniu, będzie łatwiej, kiedy znowu spotka się z niżej notowaną...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta