Sztuczna inteligencja wchodzi nawet do sądu

Już za pięć lat zmieni ona nasze życie. Żadne obawy nie zatrzymają burzliwego rozwoju opartych na niej aplikacji. Musimy się z nimi oswoić jak z istnieniem bomby atomowej.

Upowszechnienie sztucznej inteligencji będzie takim skokiem, że szybko zapomnimy, jak to było wcześniej – przewiduje Kevin Kelly, założyciel magazynu „Wired". I właśnie widzimy wysyp aplikacji opartych na SI, które już za pięć lat zmienią nasze życie osobiste, usługi publiczne i biznes. Jestem zwolennikiem optymistycznej wizji wpływu SI na świat. To nie znaczy, że nie dostrzegam ryzyka. Sądzę jednak, że żadne obawy nie zatrzymają już burzliwego rozwoju i musimy się z tym oswoić jak z istnieniem bomby atomowej. Powinniśmy zrobić wszystko, aby zrealizować taki scenariusz, w którym SI zmieni nasze życie na lepsze.

Asystent cyfrowy w każdym domu i firmie

Ponad jedna trzecia, czyli 520 mln, smartfonów sprzedanych na świecie w 2020 r. ma chipy sztucznej inteligencji, najczęściej pod postacią cyfrowego asystenta. Dziś jeszcze traktujemy je jako gadżet, ale to się zmieni. W ciągu kilku lat możliwości cyfrowych asystentów wzrosną wielokrotnie. Będą one obecne w smartfonach i smartwatchach, ale upowszechnią się też inne sposoby korzystania z osobistego, opartego na SI centrum danych, łącznie z bezprzewodową, niewerbalną komunikacją człowieka i maszyny. Obiecujące osiągnięcia ma tu firma Open AI Elona Muska czy kalifornijski Synchron.

Cyfrowy asystent będzie pracował dla nas jak konsjerż. Kupi bilety do teatru, zaplanuje i opłaci urlop, zamówi kwiaty na urodziny...