Ktoś musi tu zostać i trwać
Filmowcy ukraińscy od dawna robią filmy o wojnie, która w ich kraju toczy się od 2014 roku.
Kiedy w 2014 roku, kilka tygodni po Euromajdanie i odsunięciu od władzy Wiktora Janukowicza, w obwodach donieckim i ługańskim prorosyjscy separatyści żądali autonomii lub przyłączenia tych terenów do Rosji i nastąpiła aneksja Krymu, bardzo szybko ukraińscy twórcy zaczęli realizować filmy o wojennych zbrodniach, o śmierci. I o świecie, w którym ludzie próbują budować życie dla siebie i swoich dzieci.
Początek tamtej wojny w 2014 roku pokazuje Timur Juszczenko w „U311 Czerkasy”. Tytułowy okręt jest jednostką szkoleniową, jego załogę stanowią niedoświadczeni rekruci. Ale to właśnie oni najdzielniej opierają się rosyjskiej flocie czarnomorskiej. Kiedy inne okręty spuszczają ukraińskie bandery, młodzi chłopcy z Czerkasów najdłużej się bronią i nie idą na układy z wrogiem.
Walentyn Wasjanowycz w 2019 roku pokazał film „Atlantis”. Próbował opowiedzieć o chwili, gdy skończy się konflikt między Rosją a Ukrainą na wschodzie. W ubiegłym roku na festiwal wenecki...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta