Przyjechali, by startować i mówić
Rosjan i Białorusinów na lekkoatletycznych mistrzostwach świata nie ma, za to Ukraińcy są bardziej niż kiedykolwiek.
W oknach wieszają swoje flagi, a na szyjach medale. Mają już dwa, a może być więcej, choć wybrali się do Eugene skromnie. Dwudziestu dwóch sportowców i pięcioro trenerów oraz władze federacji: prezes, dyrektor, oficer prasowa. Miewali delegacje nawet dwukrotnie większe. Przyjechali, aby walczyć o medale oraz dać świadectwo. Są tutaj, aby startować oraz mówić.
Przemawiają także medalami. Zdobyli już dwa w skoku wzwyż: trzeci był Andrij Procenko, a druga – Jarosława Mahuczich. Ona buduje swoją pozycję w tej konkurencji pod nieobecność mistrzyni olimpijskiej, kapitan rosyjskiej armii Marii Lasitskene. Sukces Mahuczich to ważny sygnał. Ukrainka jest, a Rosjanki nie ma.
Tak samo jest z flagami. Jedną w oknie na kampusie uniwersyteckim wywiesili sami. Zadbał o to trener tyczkarek Wiaczesław Kaliniczenko, który urodził się w Kijowie, ale przez 20 lat mieszkał w Polsce, a jego córka jest żoną Patryka Dobka, brązowego medalisty igrzysk w Tokio w biegu na 800 m. Nie jest to jednak flaga jedyna. Spacerując po przedmieściach Eugene, widzieliśmy je także w domach Amerykanów.
Sport jako lek
Procenko, 34-latek z Chersonia, przez sześć tygodni trenował w domu. W mediach społecznościowych po jego sukcesie pojawiły się zdjęcia, jak biega w szczerym polu i dźwiga sztangę składającą się z gryfu oraz dwóch obręczy kół. Kiedy opuszczał Ukrainę z żoną...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta