Dwie wojny PiS
Polityka zagraniczna rządu Mateusza Morawieckiego pełna jest paradoksów, ale opozycja nie potrafi celnie ich wypunktować – pisze publicysta.
Wiele osób, zwłaszcza związanych z opozycją, patrząc na zaloty Mateusza Morawieckiego wobec europejskiej proputinowskiej prawicy, oskarża obecny rząd PiS o prorosyjskość. Drugim koronnym argumentem ma być zbieżność niektórych metod działania. Opozycja z lubością wskazuje na oba te fakty, czasami przywołując jeszcze jawnie proputinowską postawę Kornela Morawieckiego, by wysnuć wniosek, że obecny rząd w swej polityce niczym nie różni się od polityki Viktora Orbána. Nic bardziej mylnego.
Rząd, który przekazał Ukrainie najwięcej czołgów, stworzył hub transportowy dla ukraińskiej armii; rząd dostarczający pomocy wojskowej o wartości, która plasuje nas na drugim miejscu za Stanami Zjednoczonymi; domagający się zaostrzania sankcji, który otworzył granice dla milionów uchodźców, dając im bezprecedensowe uprawnienia obywatelskie i wydając na pomoc im ponad 1 proc. PKB, nie może być oskarżany o wspieranie Putina w wojnie z Ukraińcami. Ci politycy opozycji, którzy liczą, że zbudują na takim oskarżeniu kapitał polityczny, ocierają się o śmieszność tak mocno, że śmieszność może nie wytrzymać naporu i zamienić się w groteskę.
Jednocześnie jest prawdą, że wykrzykiwanie przez premiera Morawieckiego w Madrycie, iż „Unia chce być ponadnarodową bestią, zwierzęciem bez tradycji”, którą w domyśle trzeba pokonać i ujarzmić, z pewnością Kremla nie martwi. Zaś...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta