Kto chodzi po górach, zrozumie inflację
Od marca 2023 r. wzrost cen zacznie wyraźnie hamować. Ale to, czy inflacja będzie zmierzała prosto do celu NBP, choćby powoli, nie jest jeszcze pewne.
Gospodarczym wydarzeniem ostatnich dni bez wątpienia był wstępny szacunek inflacji w listopadzie. Jak się okazało, wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) wzrósł o 17,4 proc. rok do roku, po zwyżce o 17,9 proc. miesiąc wcześniej.
To pierwszy od czterech lat wynik niższy od najniższych nawet prognoz ekonomistów. Poprzednie miesiące przyzwyczaiły nas do innych niespodzianek: inflacja nie tylko przebijała regularnie przeciętne prognozy, ale niekiedy nawet te skrajnie wysokie. Łatwo było o wniosek, że wzrost cen stał się zjawiskiem nieprzewidywalnym, a więc niezrozumiałym i poza wszelką kontrolą. Siłą rzeczy wszelkie prognozy, kiedy inflacja osiągnie szczyt i zacznie opadać, budziły wątpliwości.
Listopadowego wyniku nie można bagatelizować: wpisuje się bowiem w scenariusz tzw. dezinflacji, którego zwiastuny już od kilku miesięcy widać na całym świecie.
Nie góra, tylko pasmo
Dezinflacja to nic innego jak wygasanie inflacji. Nie spadek cen – czyli deflacja – tylko ich coraz wolniejszy wzrost. W obecnych warunkach, gdy inflacja jest najwyższa od kilku dekad, ten termin może być jednak mylący. Sugeruje bowiem, że wraca normalność, a problem nadmiernego wzrostu cen wkrótce będzie przeszłością. Czy tak się stanie, nie jest jeszcze przesądzone.
– W przeszłości gospodarki przesuwały się z reżimu niskiej inflacji do reżimu wysokiej inflacji i tego, że teraz też do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta