Mieszkanie prawem, nie towarem?
Sytuację poprawiłaby odsprzedaż 10–20 proc. budowanych przez deweloperów lokali samorządom z przeznaczeniem na wynajem – pisze członek Polskiej Rady Biznesu.
Po tym jak sztandarowy program PiS „Mieszkanie+” okazał się fiaskiem, z dnia na dzień niezwykle nośne stało się hasło „Mieszkanie prawem, nie towarem”, rzucone przez lewicowych polityków, m.in. Adriana Zandberga. Spowodowało wzmożoną reakcję tak rządzącej Zjednoczonej Prawicy – w postaci zapowiedzi taniego, 2-proc. „Bezpiecznego kredytu mieszkaniowego”, jak i opozycji – w postaci obietnicy kredytu 0 proc. złożonej przez Koalicję Obywatelską. I jeden, i drugi program zakłada dopłaty z budżetu państwa do kosztów kredytu (do 10 lat) oraz określa limity całkowitego kosztu nabywanego mieszkania, wieku nabywcy oraz ograniczenia programu do pierwszego mieszkania.
Co pokazuje statystyka
Pytanie, jakie można sobie w tym kontekście postawić, jest następujące: co można zrobić, aby własne – podkreślam, własne – mieszkanie stało się dostępne dla przeciętnego obywatela? Przed próbą odpowiedzi na to pytanie trochę statystyki dla ilustracji sytuacji w naszym kraju.
W 2018 r. liczba mieszkań w kraju wynosiła 14,44 mln, a ich średnia wielkość 74 mkw., co dawało średnią powierzchnię przypadającą na osobę 27,8 kw. W Polsce 45,1 proc. młodych ludzi w wieku 25–34 lata mieszkało wtedy razem z rodzicami, przy średniej w UE na poziomie 28,6 proc. Prym wiodą w tej niechlubnej statystyce Chorwacja ze wskaźnikiem 62,4 proc., Grecja – 57,5 proc. – i Słowacja – 56,4 proc. To ilustruje ograniczone możliwości...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta