Pogrążeni w chaosie
Tegoroczne Giro d’Italia pokazało, że czas weteranów wcale się nie skończył, a na wyniki największych imprez sportowych wciąż duży wpływ ma koronawirus.
106. edycję wyścigu wygrał Primoż Roglić. Słoweniec był jednym z kandydatów do zwycięstwa, ale sposób, w jaki wywalczył różową koszulkę, świadczy przede wszystkim o tym, że kolarstwo niezmiennie rodzi niepowtarzalne, sportowe historie.
Okrutne i piękne
Liderem aż do przedostatniego dnia, po najtrudniejszych górskich etapach, był Geraint Thomas. Walijczyk z Ineos Grenadiers miał 26 sekund przewagi nad Rogliciem. Wyglądało bezpiecznie.
Wydawało się przecież, że on i jego drużyna wszystko metodycznie zaplanowali, a etap jazdy indywidualnej na czas będzie tylko formalnością, która potwierdzi prowadzenie doświadczonego kolarza w klasyfikacji generalnej.
Thomas jest niezłym specjalistą od czasówek. Pokazał to nieraz, również w Giro, kiedy był drugi na dziewiątym etapie. Teraz przeżył jednak kryzys i mimo że Roglić w drodze na Monte Lussari miał defekt roweru, to Walijczyk stracił koszulkę...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta