Ojciec chrzestny Kremla
Gdy rosyjska armia zaczynała grzęznąć na przedmieściach Kijowa, w jednym z moskiewskich szpitali zmarł jeden ze złych duchów Rosji. Władimir Żyrinowski przez trzy dekady szczuł Rosjan na resztę świata i bezpardonowo żerował na ich frustracjach. Nawet za rządów Putina utrzymał się na świeczniku, stając się nieformalną tubą Kremla i głosząc to, czego dygnitarzom nie wypadało.
Niektórzy z najgorszych antysemitów to Żydzi, nawet Hitler miał żydowskie korzenie” – na początku maja br. taką puentą miał podsumowywać swoje wywody na temat denazyfikacji Ukrainy i pochodzenia prezydenta Wołodymyra Zełenskiego szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow. Cóż, przewrotnie można powiedzieć, że czerpał z rodzimych doświadczeń.
„No już, nazywajcie mnie faszystą i porównujcie z Hitlerem. Im częściej to robicie, tym więcej głosów dostanę w następnych wyborach” – mawiał ćwierć wieku temu jeden z czołowych politycznych aliantów dzisiejszych gospodarzy Kremla Władimir Żyrinowski. Nie było epitetu, którego by nie usłyszał jeszcze w latach 90.: błazen, ekscentryk, skandalista, bufon, awanturnik, populista, demagog, faszysta, nazista, „rosyjski Hitler” – to tylko garść tych, które powtarzano najczęściej.
Według jego biografów z tamtych lat – Vladimira Solovyova i Eleny Klepikovej, pary dysydentów jeszcze z czasów ZSRR, którzy po latach pisali pierwsze książki poświęcone nowym elitom Rosji – nic jednak nie oddawało charakteru Żyrinowskiego tak, jak krążący wówczas żarcik. Oto na głównej arterii Odessy stoi dwóch wariatów. – Jestem Napoleonem! – krzyczy jeden. – Jestem Żyrinowski! – przekrzykuje go drugi. W końcu na miejscu pojawiają się milicjanci....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta