Duże koszty egipskiej kontrrewolucji
Dziesięć lat po obaleniu islamistycznego prezydenta kraj jest w miarę stabilny, ale tonie w długach.
Prezydent Egiptu Abd al-Fatah Sisi w połowie czerwca wezwał pożyczkodawców, by wykazali się „zrozumieniem”. I nie naciskali na kraj, borykający się w ostatnich latach ze skutkami pandemii i wojny w Ukrainie.
– Mają być wyrozumiali dla Sisiego, który lekkomyślnie zaciągał długi na niepotrzebne projekty – skomentował Steve Hanke, popularny w mediach społecznościowych profesor ekonomii z amerykańskiego Uniwersytetu Johna Hopkinsa.
Wielkie projekty – transportowe, urbanistyczne i kulturalne – miały uczynić z Sisiego jednego z najważniejszych władców w wielowiekowej historii Egiptu. A przy okazji ożywić gospodarczo kraj i dać pracę: każdego roku przybywa ponad 2 miliony Egipcjan, a ponad milionowi absolwentów trzeba znaleźć jakieś zatrudnienie.
Brak perspektyw już wywoływał rewolucje w Egipcie, który jest nie tylko najludniejszym krajem arabskim, ale także trendsetterem w świecie arabskim.
Uderzenie
Dziesięć lat temu to Sisi, wówczas szef Najwyższej Rady Sił Zbrojnych, rozprawił się ze zwycięzcami rewolucji, która na początku 2011 r. obaliła dyktatora Hosniego Mubaraka.
3 lipca 2013 r. pozbawił władzy pochodzącego z demokratycznego wyboru prezydenta Mohameda Mursiego. I rozpoczął niszczenie Bractwa Muzułmańskiego, najważniejszej i najstarszej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta