Najpierw marzę, a potem planuję i realizuję
Teraz jest czas, by w Polsce powstała sieć długodystansowych dróg rowerowych. To pozwoli na spopularyzowanie turystyki rowerowej – mówi Rafał Jurkowlaniec, laureat nagrody „Rowerowa Inspiracja” przyznanej przez naszą redakcję podczas 3. edycji Polish Bicycle Summit.
Niedawno wrócił pan z wyprawy rowerowej przez środek Australii z Darwin do Adelajdy. Prawie 3200 km w 23 dni, prawie 140 km dziennie. Jak pan dał radę pokonać tę, w sumie chyba morderczą, trasę?
Pozornie wydaje się, że to duży dystans. Jednak kiedy rozłożymy wszystko na czynniki pierwsze i uświadomimy sobie, że rowerzysta w takim turystycznym tempie porusza się z prędkością ok. 20 km na godzinę, to te 140 km daje zaledwie siedem godzin jazdy. To nie jest jakiś ekstremalny wysiłek i da się spokojnie zrobić.
Przy normalnej kondycji można pozwolić sobie na wyprawę, podczas której jeździmy rowerem siedem, czasem osiem czy nawet dziesięć godzin dziennie.
Długo się pan przygotowuje do takiej wyprawy? Zwłaszcza fizycznie?
Nie robię żadnych specjalnych przygotowań. Staram się przez cały rok utrzymywać aktywność: jeżdżę na rowerze i biegam. Latem mniej biegania, a więcej jazdy na rowerze, a zimą, gdy pogoda jest nieco trudniejsza, więcej biegam.
Wystarcza mi pięć, czasem sześć takich aktywności w tygodniu. I nie są to specjalistyczne treningi. Po prostu biegam po lesie albo jeżdżę na rowerze. To w zupełności mi wystarcza.
Do takiej wyprawy jak ta w Australii trzeba było się też przygotować finansowo.
Na pewno, to są spore koszty....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta