Zrozumiałość procesu decyzyjnego
Obawiam się, że narastającego od dziesięcioleci problemu delegitymizacji sądownictwa nie rozwiąże „przywracanie praworządności”, szczególnie w wariancie podróży w czasie (osiem lat wstecz).
Sprawiedliwość proceduralna nie jest obca prawnikom. Może być jednak różnie rozumiana. W publikowanych ostatnio tekstach przypominałem teorię sprawiedliwości proceduralnej w ujęciu psychospołecznym. Odpowiada ona na pytanie, skąd bierze się zaufanie do sądów.
Zgodnie z tą teorią legitymizacja sądów jest wynikiem subiektywnego poczucia sprawiedliwego potraktowania.
To poczucie wynika zaś z przekonania, że zostało się wysłuchanym, że osoba decydująca o naszych sprawach była bezstronna, potraktowała nas z szacunkiem, a przebieg procesu decyzyjnego był zrozumiały.
∑ W pierwszym tekście z tego cyklu poruszyłem zagadnienie bezstronności. Stawiałem tezę, że faworyzujemy (mocą ustawy, ale też mocą własnych przyzwyczajeń) niektórych uczestników procesu. Ostatnie osiem lat tego problemu nie stworzyło, lecz jedynie pogłębiło.
∑ W drugim tekście wskazywałem, że poczucie wysłuchania wymaga od sędziego umiejętności innych od przyswajanych na uniwersytetach.
∑ W trzecim tekście sugerowałem, że traktowanie podsądnego z szacunkiem to coś więcej niż brak krzywdzenia go (a więc brak zachowań niekulturalnych czy agresywnych).
We wszystkich trzech tekstach wskazywałem, że podstawą ewentualnych zmian muszą być nasze chęci i odwaga. Przeciwnikiem, jeśli warto w ogóle używać tego słowa, nie jest żaden mityczny „system”, ale rutyna.
Starałem się podać przykłady...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta