Strzeżmy się dnia po święcie
ESEJ O VAN GOGHU
Okazał się obcym gościem, podrzutkiem w epoce...
Strzeżmy się dnia po święcie
WITOLD ZALEWSKI
Niedługo odezwą się kruki. Czuje, jak w mroku dojrzewa chwila przebudzenia. Wyciąga rękę i od razu trafia na rewolwer Ravoux. Czeka bez ruchu. To jedyne wyjście. Zna jej szarą barwę. Przypłynęła z mglistej północy, stamtąd. .. Zawsze pojawia się bez przyczyny. Potrzebuje tylko czasu, żeby zdławić wszelkie kolory, żeby wtargnąć do samego środka. A może nie nadciąga z zewnątrz, tylko wynurza się z najtajniejszej głębi duszy, przyszedł z nią na świat, zawsze kryła się w cieniu, poza strefą oczarowania. Tak czy inaczej, jest tutaj, on zaś pod ciemnym naporem wypatruje odrobiny światła. A jeśli to, co mu zostało, kolor, który uważał za ekstrakt miłości, okaże się dla niego żółtym jądrem rozpaczy?
Chciałby już wstać, wyjść na drogę pomiędzy łany zbóż. Tam, w słońcu, odzyska widzenie, świat na jego oczach jeszcze raz przybierze barwy życia.
Tymczasem dokoła zalega ciemność. I nie ustąpi, zanim nie wedrze się tutaj krzyk czarnych ptaków. Będą rozszarpywały gardłowymi wrzaskami ciszę, w której tkwi bez ruchu, słuchając jej rosnącego przyboru. Tonie. .. Bez ratunku pogrąża się w otchłani. Coraz gęściejsza pustka osacza go, daremnie próbuje podnieść rękę i odsunąć ciężar, słyszy przy uchu szept...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta