Pułapki mieszania dyskursu prawnego z politycznym
W sprawie immunitetowej wystarczyło wsłuchać się w głosy (były!) wskazujące na istnienie rozbieżności co do czasowego zakresu immunitetu Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. A nie mieć nadzieję, że wystarczy działać.
Sprawa immunitetu Marcina Romanowskiego bulwersuje komentariat polityczny, prawniczy i medialny: kto miał rację? Czy prokuratura się zbłaźniła? Czy autorzy ekspertyz mówiący że immunitetu w tym wypadku nie ma, są sprzedajni, cyniczni, czy nie znają się na rzeczy? A może należy ich pociągnąć do odpowiedzialności? Dlaczego prawnicy mówią, że „mają wątpliwości”, a przewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy ich nie ma? Czy mieć powinien? Czy ma sens zażalenie prokuratury? Czy może tak być, że sąd drugiej instancji będzie miał inne zdanie niż sędzia odmawiająca zgody na areszt? Jeżeli tak, to który sędzia będzie cacy, a który be? I tak wkoło Macieju.
Co można wywnioskować z tekstu prawa?
Dyskusja o tej bulwersującej sprawie jest przykładem wymieszania wątków prawnych i politycznych, których nie potrafią rozplątać media, i nie tylko one.
Immunitet ZPRE, tak jak go formułują przepisy „na papierze” (a więc potencjalnie, abstrakcyjnie), rzeczywiście wygląda na wtórny i zależny od immunitetu krajowego, i wydaje się dotyczyć tylko wąskiego – czasowo i zakresowo – okresu bezpośredniego uczestnictwa w pracach Zgromadzenia.
Na to właśnie powołuje się prokuratura i ci komentatorzy, którzy wnioskują z samego brzmienia przepisów dotyczących owego immunitetu (zwłaszcza pisanych, starszych źródeł, pochodzących...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta