Bez liderów Hamasu i Hezbollahu
Nie brak nadziei, że śmierć przywódcy Hamasu Jahji Sinwara może zmienić bieg wojny. Wiele zależy teraz od działań Izraela.
Na wieść o jego śmierci w Izraelu zapanowała radość, jakiej dawno nie było. To Jahja Sinwar był architektem zbrodniczej napaści na Izrael 7 października ubiegłego roku. Był dla Izraela tym, kim bin Laden dla USA. Na ulicach izraelskich miasta pojawili się świętujący obywatele liczący na to, że jego śmierć otworzy drogę do porozumienia w sprawie uwolnienia izraelskich zakładników przetrzymywanych jeszcze przez Hamas.
– Jest to początek końca wojny – oświadczył premier Netanjahu. Ale w rejonach graniczących z Libanem zawyły syreny alarmowe z powodu ataku rakietowego Hezbollahu. To dowód, że śmierć przywódcy Hamasu w Gazie nie ma bezpośredniego przełożenia na drugą wojnę, którą Izrael prowadzi – na północy.
Jak twierdzi „New York Times”, Sinwar zginął w pewien sposób przypadkowo. Kilka dni temu izraelski oddział napotkał na południu Strefy Gazy grupę bojowników Hamasu i wywiązała się walka. Pocisk czołgowy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta