Zmiana prezesa realnie nic nie zmieni. Co dalej z PGZ?
Państwowa zbrojeniówka potrzebuje znacznie więcej zmian niż tylko tej na stanowisku prezesa. Jedenasty prezes w dwunastym roku historii PGZ niewiele zmieni. Ten system po prostu nie działa.
Prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej Krzysztof Trofiniak podał się w środę do dymisji. Funkcję pełnił rok i kilka dni. Złośliwi twierdzą, że to akurat tyle, by otrzymać przywileje, jak np. zakaz konkurencji. Ten ruch był oczekiwany już od kilku tygodni.
Nie ma sensu zbyt długo pastwić się nad tym, jakim prezesem był Trofiniak. Jednak tego, że po roku jego pracy np. umowa na podpisanie współpracy przemysłowej dotyczącej czołgów K2 jest w powijakach, zdolności do produkcji amunicji 155 mm wciąż są nikłe, a ostatnio doszło do kuriozalnego wydarzenia, jak wieczorne zerwanie miliardowej umowy tylko po to, by następnego dnia to odkręcać, nie można zapisać po stronie plusów dodatnich.
Zostawmy to. Patrząc z pewnego dystansu, warto przypomnieć, że przez nieco ponad 11 lat funkcjonowania Polskiej Grupy Zbrojeniowej Trofiniak był jej dziesiątym prezesem. Można więc śmiało zaryzykować tezę, że to nie jest kwestia tego, jak wykwalifikowany, bądź nie, jest prezes. Błąd musi tkwić w systemie. I nawet jeśli na jego miejsce przyjdzie kolejny prezes z innej państwowej grupy, np. z Azotów, sytuacji specjalnie to nie zmieni. Państwowa zbrojeniówka działa słabo.
Najlepszym tego dowodem jest, że z takim twierdzeniem zgadzają się zarówno politycy rządzącej Koalicji, jak i Prawa...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
