Kto tu wpuścił rodziców
Rodzice w szkole nie są cudownym panaceum na bolączki edukacji. Ale powinni mieć w niej miejsce inne, niż mają
Kto tu wpuścił rodziców
WOJCIECH STARZYŃSKI JAN WRÓBEL
Szkoła to instytucja od rodziców niezależna. Nauczyciel spotyka rodziców uczniów tylko przy okazji wywiadówek i - czasem - szkolnych świąt. Niekiedy wychowawca wykorzystuje dzień otwarty do dłuższej pogawędki z rodzicami. Niekiedy na takich spotkaniach stawia się jakiś problem i wspólnie go omawia, a nawet rozwiązuje. I to tyle. Współpraca tych, którzy pożegnali dzieciaka w drzwiach do szkoły, z tymi, którzy go tam powitali, prawie nigdy nie wykracza poza ten schemat.
Model takiej pozycji szkoły ma historyczne podłoże. W XIX wieku "mądrzejsze" od społeczeństwa państwo przymuszało obywateli do oświaty. Nauczyciel był uważany za narzędzie administracji państwowej. Jego niezależność od rodziców i zależność od władz szkolnych była zupełnie oczywista a na całość edukacji rzutowały zabory.
Myliłby się jednak, kto by sądził, że pruski rodzic miał w niemieckiej szkole więcej do powiedzenie niż rodzic polski lub że polski nauczyciel w Galicji konsultował się z rodzicami częściej niż jego austriacki kolega.
W niepodległej Polsce praktyka nie była wcale inna. W szkole powszechnej, przeważnie państwowej,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta