Opowieść pewnego emeryta
Opowieść pewnego emeryta
Początkowo odwiedzał towarzysko, jak kolega kolegę. Pytał, jak sobie radzę. Cokolwiek by powiedzieć, byliśmy po trzęsieniu ziemi, wysadzeni z siodła, zdawałem sobie z tego sprawę. To prawda, mnie się udało. Przed samym stanem wojennym, dokładnie trzy miesiące przed grudniową nocą, przeszedłem na emeryturę, u nas, w milicji, ludzie w sile wieku odchodzili, liczyła się wysługa lat.
Poczułem ulgę, później zaś radość, zerwałem z całym tym bagażem, personalnie byłem wolny. Zawsze trzeźwo myślałem i widziałem, jak się rzeczy mają, zresztą nigdy nie zaliczałem się do nadgorliwców, takie życie nam zafundowali Sowieci i nasze partie, nie ma co tego faktu ukrywać. Pracowałem, od zwykłego krawężnika, w MO, potem przeszedłem do służby operacyjnej, kradzieże, włamania, miałem psiego nosa, dobry byłem, nie chwaląc się, awansowałem z roku na rok, ukończyłem zaoczne studia, partyjna przynależność to sprawa oczywista, bez legitymacji nie było szans na karierę, odstawiali na boczny tor. Ale nie miałem zamiaru przechodzić z pionu kryminalnego do politycznego, choć miałem takie propozycje. Nigdy jednak się nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta