Polacy w zielonych fartuszkach
Jedenasta Love Parade * Półtora miliona uczestników
Polacy w zielonych fartuszkach
Love Parade to raczej karnawał albo wielka dyskoteka. Nie manifestuje się tu żadnego buntu. Nie ma się przeciw komu i czemu buntować.
JERZY HASZCZYŃSKI
z Berlina
ZDJĘCIA: MICHAŁ SADOWSKI
Półtora miliona ludzi kołysało się przez wiele godzin w rytm muzyki techno na jedenastej Love Parade w centrum Berlina. Obok niemieckiego w wielobarwnym tłumie najczęściej słychać było język polski.
Wysoko, nad głowami tańczących, pojawiała się raz po raz biało-czerwona z domalowanym kropkowanym logo imprezy. Niosący ją młodzi Polacy z Jaworzna robili spore wrażenie - mieli na sobie tylko zielone fartuszki. - Czego tu się wstydzić? - mówili o swoich gołych pośladkach, na które spoglądały nie tylko dziewczyny. Przedstawili się pseudonimami "Biały", "Młody", "Spider" i "Serek".
W drodze, którą ze Śląska pokonali autobusem, poznali Polaków z innych regionów kraju i potem razem z nimi paradowali w okolicach Kolumny Zwycięstwa. - Przyjechaliśmy dla zabawy i żeby skorzystać trochę z wolności - opowiadali,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta