Prawdziwy koniec Wiecha
Prawdziwy koniec Wiecha
Roman Zieliński (z lewej) i Mundek Kalata na praskim podwórku.
ARTUR PAWLAK
ZDJĘCIA MICHAŁ SADOWSKI
Bibliotekarki, mimo że za patrona mają Wiecha, nigdy jej nie słyszały. Mundek, przedwojenne dziecko ulicy, dawno ją pogrzebał. Jedynie Tadeusz Szurek jeszcze się łudzi, że gwara w Warszawie przetrwa. Ma nawet plan, jak ją ratować. - To zapaleniec - mówią o nim w Towarzystwie Przyjaciół Warszawy.
Gwara dla Tadeusza Szurka to coś więcej niż gwara. Pan Tadeusz gwarę kocha. Z tej miłości chce otwierać knajpę. Taką prawdziwą, warszawską. Do konsumpcji będą, przykładowo, zrazy a la Piekutoszczaki. Jak wyjaśnia Tadeuszowe menu, Piekutoszczaki, "wtranżalają tylko fetniaki". Będzie też bigos praski: "znakomicie smakuje, jeśli jeszcze z warszawskim humorem się traktuje". Humor potrzebny, bo "trochę warszawskiej rosy, Wisły blasku, kapustka, mięsko, to jest bigos praski". O trunkach, ma się rozumieć, miłośnik gwary nie zapomniał. Na zagrychę proponuje czystą albo pejsachówkę, bo "nic tak żołądka nie konserwuje i dobrze po tym człowiek się czuje". Dla odważnych byłby koktajl apaszowski, inaczej szemrany: "piją go świrusy, których nosy są jak kaktusy". Na deser - kefirek pokutniczy. Dlaczego zrazy nazwał "a la...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta