Miecz samuraja
Kuźnię samurajskich mieczy ma we wsi pod Łańcutem. Nie ma światła, radia, telefonu. Nikogo nie wpuszcza. Pracuje w nocy, sam. - Jestem tam w trochę innym świecie - tłumaczy Krzysztof Panas.
Miecz samuraja
Dwadzieścia lat poświęcił, by stal była giętka i niełamliwa, a jednocześnie wyjątkowo ostra
FOT. PAWEŁ TOMCZYK
PAWEŁ TOMCZYK
Kiedyś nie zauważył, że drzwi do kuźni zostawił lekko uchylone, w końcu to noc, było ciemno. Niewidoczna na pierwszy rzut oka poświata zafałszowała wzrokową ocenę temperatury rozgrzanej głowni miecza. Pękła podczas hartowania, niwecząc kilkutygodniową pracę. Zostawił ją sobie jako przestrogę.
- Skoro Japończyk może z wyczuciem zagrać Chopina, to nie widzę żadnych przeszkód, bym ja, kowal z "kraju kwitnącej lipy", nie mógł zrobić samurajskiego miecza - mówi Krzysztof Panas z Łańcuta. Jedyny w Polsce płatnerz kujący japońskie miecze wziął się z pasji. Od szkolnych lat - za sprawą Sienkiewicza i Bunscha - interesował się orężem. Najpierw była pasja kolekcjonerska - chciał zbierać szable. Szybko jednak postanowił robić je sam, bo. jak mówi, "był manualny". W rzeczywistości polskiej 1968 roku trudno było jednak znaleźć szkołę uczącą płatnerstwa, dlatego zdecydował się na metaloplastykę w Liceum Sztuk Plastycznych w pobliskim Sędziszowie.
-...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta