W cztery oczy z Le Penem
GRZEGORZ DOBIECKI Z PARYŻA
Siedem lat temu, w 1995 roku, sytuacja była inna niż dzisiaj. Pierwszą turę wyborów prezydenckich wygrał Lionel Jospin. Drugi był Jacques Chirac. Był jeszcze jednak Jean-Marie Le Pen.
W pierwszej turze głosowało na niego około 15 procent wyborców. W drugiej turze poczuł się więc arbitrem - mógł dawać wskazania, na kogo głosować. Chiraca nienawidził od zawsze, bo ten - też przecież od polityczno-finansowych grzechów niewolny - nigdy nie chciał iść na ustępstwa ze skrajną prawicą. Za co mu chwała. Na opinię Le Pena czekano w napięciu. Aż raptem przestała być ważna - polityczną moc odebrał jej pewien krótki telewizyjny "news", nakręcony między dwiema turami.
Byłem autorem tego reportażu. A także uczestnikiem medialno-politycznej gry, która była pasjonująca, ale niekoniecznie moja. Do dzisiaj nie jestem pewien, czy należało brać w niej udział. Szczerze to wyznaję, choć nie mam wątpliwości co do jednego: nie wolno chronić morderców, pod żadnym pretekstem.
Wam się zawsze coś nie podoba...
Jako ówczesny korespondent TVP miałem za zadanie zrelacjonować pochód zwolenników Frontu Narodowego 1 maja 1995 r., w dniu święta Joanny d'Arc. Skrajna prawica zawłaszcza od dawna i symbol, i postać Dziewicy Orleańskiej, defilując przed jej złotym pomnikiem w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta