Sojusz ochotników
Sojusz ochotników?
ALVIN I HEIDI TOFFLEROWIE
Przez lata NATO przygotowywało się do bitew z użyciem wielkich armii. W walce z terrorystami od czołgów ważniejsi będą sprawni agenci i komandosi.
FOT. JAKUB OSTAŁOWSKI
Co zrobilibyśmy z 50-letnim samochodem, który nie może już jechać szybciej niż 15 kilometrów na godzinę, którego uruchamianie trwa w nieskończoność? I w dodatku jego właścicielami są członkowie klubu, którzy nie potrafią uzgodnić, co z tym autem zrobić? Sprzedać na złom? Zainwestować w drogi, nowy silnik? Przekazać do muzeum?
Kilkanaście dni temu obserwowaliśmy, jak przywódcy 19 państw jedządoskonałe potrawy w Pradze, przysłuchują się z góry znanym przemówieniom i podejmują jedyną logiczną decyzję - zapraszają do klubu siedmiu kolejnych członków. Wiedzą przy tym doskonale, że - ponieważ podejmowanie decyzji w klubie wymaga pełnej jednomyślności - porozumienie się w sprawie czegokolwiek będzie jeszcze trudniejsze niż dotychczas.
Mogłoby to dziwić, gdyby tym klubem nie było NATO, amerykańsko-zachodnioeuropejski sojusz utworzony w 1949 r. w celu odpierania rosnącego zagrożenia militarnego ze strony ZSRR. Wszystko, co robiło NATO, było temu celowi podporządkowane - członkostwo, uzbrojenie, doktryny...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta