Do gminy na godzinki
Do gminy na godzinki
ROBERT HORBACZEWSKI
Liczba orzekanych kar ograniczenia wolności z obowiązkiem świadczenia pracy na cele publiczne wzrasta. Tymczasem w praktyce kara ta okazuje się fikcją, bo organizacja takiej pracy jest dość kosztowna, a samorządy nie chcą wydawać na to pieniędzy.
Mała rolnicza gmina w Lubelskiem. W jednym z pokojów urzędu siedzi trzech mężczyzn - rowerzyści ukarani za jazdę pod wpływem alkoholu. Sąd grodzki wymierzył im kary ograniczenia wolności z obowiązkiem świadczenia pracy na cele publiczne i skierował do urzędu gminy, w której mieszkają. Nie pracują. Rano pokręcili się po urzędzie, teraz grają w karty. Czasami pomogą przenieść coś z kąta w kąt.
- Mają zajęcia świetlicowe - kpią urzędnicy.
- Ja się nie prosiłem o takich pracowników. Nie będę im szukał roboty na siłę, a żadnej konkretnej dla nich nie mam - denerwuje się wójt. Twierdzi, że gminy nie stać na ubezpieczenie ukaranych, dlatego boi się wysłać ich do jakiejś pracy. - Jak sobie który coś zrobi, świadomie lub nieświadomie, kto potem zapłaci odszkodowanie? - pyta retorycznie.
Uważa, że i tak robi łaskę sądowi, przetrzymując ich w urzędzie, a nie puszczając do domu i wystawiając zaświadczenia na "ładne oczy"....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta