Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Mój Wielki Szef

25 lutego 1995 | Plus Minus | ES

Mój Wielki Szef

Z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim o "Autobiografii na cztery ręce" Jerzego Giedroycia rozmawia Elżbieta Sawicka

"To jakby pomnik przemówił i pozwolił nam słuchać siebie przez kilka godzin" -- zaczął swój tekst o "Autobiografii" Giedroycia Czesław Miłosz. Panu też się zdawało, że pomnik przemówił?

Określenie Miłosza jest dosyć efektowne, ale nietrafne. Giedroyc nie jest człowiekiem, który robiłby wrażenie, że właśnie zszedł z pomnika. Ma swój styl, swoją elegancję i dystynkcję, ale nie ma pychy, nie ma żadnej wyniosłości. Jest bardzo serdeczny w stosunkach z bliskimi sobie ludźmi. Dlatego nawet trochę się dziwię, że Miłosz to wymyślił. Sam Giedroyc zresztą w jednym z listów do Gombrowicza napisał, że nie lubi pomników, jego sympatię budzą raczej pomnikoburcy. Natomiast słuszną rzeczą byłoby -- skoro już mówimy o pomnikach -- żeby kiedyś, po jak najdłuższym życiu, wystawić Giedroyciowi pomnik, bo na to zasługuje. To, co zrobił, jest rzeczą zupełnie niezwykłą, bez precedensu.

Wielokrotnie próbowałem znaleźć jakieś porównanie dla "Kultury" i dla dzieła "Kultury". I to jest absolutnie niemożliwe. Było w Paryżu czeskie pismo "Sviediectvi", redagowane przez Pavla Tigrida, dziś ministra kultury w Pradze. Był rosyjski...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 414

Spis treści
Zamów abonament