Jak do tego doszło
Jak do tego doszło
Po upadku Hitlera w atrakcyjnej ekranowej wersji wraca pytanie mniej atrakcyjne - jak do tego doszło. Wraca, chociaż więcej rozmawiamy o "Upadku" niż o korzeniach dyskretnie dziś omijanego zjawiska, które nazywamy hitleryzmem.
Charlie Chaplin, kręcąc w roku 1940 swego genialnego "Dyktatora", był przekonany, że w każdym z nas tkwi jakaś odrobina Hitlera. To dlatego Hitler, szaleniec, mógł opętać Niemców - odwołując się do Hitlerów tkwiących w duszach Niemców, do szaleństwa ukrytego w duszy każdego z ludzi. I po prawdzie lata 30. dawały Chaplinowi podstawy do takiej diagnozy: można było odkryć śladowe, ale wyraźne objawy podobnego szaleństwa także w innych społeczeństwa świata cywilizowanego - w Anglii z jej Mosleyem, we Francji z jej Maurrasem, w Belgii z Degrelle'em, a nawet w Skandynawii, gdzie sam Ingmar Bergman przyznawał się później do sympatii faszystowskich. Także w Ameryce Północnej. W Polsce mieliśmy Jędrzeja Giertycha, którego nawet sam Dmowski odsunął od siebie, i księdza Trzeciaka, który jeździł na hitlerowskie Parteitagi do Norymbergi. Innymi słowy, szaleństwo nie było niemiecką wyłącznością. Takie to były owe lata 30. Albert Camus w nich znalazł podstawę dla swej teorii powszechnego absurdu.
Wedle uznanej politolog Heleny Carrere d'Encausse, Europę...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta