Miraż
Miraż
(c) PAWEŁ PALIKOT
Plac przed Teatrem Wielkim. Jeszcze nie było atrapy ratusza. Ani gmachów bankowych, między którymi przycupnął kościółek, gdzie ksiądz Niewęgłowski zbiera i nawraca twórców. Nie było też z drugiej strony Teatru Wielkiego oszklonego bunkra, dzieła Johna Forstera, światowej sławy architekta. Zmieniło się otoczenie. Lecz ilekroć przechodzę, pamięć od razu zmienia dekorację. Zupełnie jak w teatrze. No i powstaje inna scenografia.
Wtedy, idąc od Senatorskiej w kierunku Ogrodu Saskiego, były tutaj tylko dwie restauracje. Teraz cały ciąg. Pekin, Chiński Pałac, El Popo, Rabarbar, Barbados. Wtedy tylko dwie. Jedna blisko ulicy Niecałej. Nieduża, wnętrze wyłożone boazerią; lokal Warszawskich Zakładów Gastronomicznych, pod koniec panowania Gierka była to tzw. ajencja - dwie otyłe kobiety, klasyczne bufetowe tamtych lat za ladą. Wódka i dosyć duży wybór potraw: śledzie, strogonoff, flaki, fasolka po bretońsku. Ta fasolka! Nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, skąd się wzięła nazwa potrawy. Fasola, najlepiej Jaś, z kawałkami kiełbasy i boczku w gęstej zawiesinie, przyprawiona przecierem pomidorowym. Ten kit rzekomo pochodził z francuskiej kuchni. Francuzi bardzo się dziwili. Ale szczególnie zimą pod czystą dobrze to szło. Tutaj często bywałem z Leszkiem Duninem.
...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta